poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 19

Po dziesięciu minutach przyjechała karetka i zabrała Avana, a za nią pojechały Ryd, Alex i Rocky. Reszta została na plaży, lecz nie mieli ochoty na dalsze wygłupy, więc wrócili do domu Lynch’ów.
 *oczami Ella*
  Nie mogę uwierzyć, że Rydel całowała się z Avanem. Moje serce pękło na milion różnych kawałków i czuje, że nigdy nie będzie już w pełni sprawne. Przykro mi z powodu Avana, lecz (wiem, że jestem okrutny) trochę się ucieszyłem, że coś przerwało ich pocałunek. Co ze mnie za bezduszny człowiek. Nie dziwie się, że Delly nigdy nie będzie mnie chciała.

*oczami Van*
 Gdy Avana zabierała karetka, upadłam na ziemie z rozpaczy. Znamy się od tak dawna, a ja nie miałam pojęcia o jego chorobie. Dlaczego ? Dlaczego musi to być akurat on? Mój najlepszy  przyjaciel umiera.

*oczami Rikera*
 Widziałem jak Van opada na ziemię. Złapałem ją i przytuliłem. Spojrzałem na Rossa, który obejmował oszołomioną Laurę. W przeciwieństwie do Van stała bez ruchu i wpatrywała się pusto, w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą leżał Avan. Została po nim tylko kałuża krwi.
-Wracajmy do domu- powiedziałem do wszystkich.- Chodź Van. – dodałem cicho.
 Starsza Marano tylko pokiwała głową i dała się zaprowadzić do samochodu.

***
*oczami Laury*
 Nie pamiętam drogi do domu Lynchów. Czas stanął w miejscu. Czułam silne ręce obejmujące mnie, słyszałam słowa pocieszenia, widziałam wpatrzoną się ze zmartwieniem we mnie twarz Rossa, lecz wszystko to do mnie nie docierało.  Avan umiera, Avan umiera, on umiera, umiera, umiera…
*oczami Rossa*
-Laura, wszystko będzie dobrze. On z tego wyjdzie, słyszysz? Lau? Proszę Cię odpowiedz mi. Laura. Proszę. Błagam. Laura… ja … ja proszę cię, krzycz, wrzeszcz, płacz, tylko nie siedź tak cicho. Boże Laura proszę cię. Zrobię wszystko tylko się otrząśnij. Proszę. Proszę. Proszę…
 Laura jakby wyrwana z transu moimi słowami, spojrzała na mnie ze łzami w oczach i rzuciła się w moje ramiona.
-Cicho. Już. Jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze.
-Ross…on…on umiera…a …a ja…niemiałam pojęcia. Aa!!! Dlaczego ?! Dlaczego!!
 Patrzyłem jak moja ukochana krzyczy, płacze, rozpacza, upada.. moje serce zaczęło mnie boleć od emocji, które to ona w sobie miała, lecz patrzenie na nią cierpiącą bolało jak diabli, a ja chciałem, żeby już nigdy nie musiała cierpieć.
*oczami Rikera*
 Van od płaczu i krzyków, wyczerpana usnęła podczas jazdy, niespokojnym snem.
Nie chcąc jej budzić, zaniosłem ją do mojego pokoju, położyłem na łóżku i pocałowałem w czoło. Gdy miałem już wychodzić Van wstała i podbiegła do mnie.
-Riker.. czy... jeśli nie chcesz to oczywiście rozumiem…ale bardzo bym chciała... jeśli nie masz nic przeciwko…- stała zapłakana i zawstydzona.
-Van, o co chodzi? Jeśli chcesz, żebym się z tobą położył to chodź.
-Dziękuje, Rik..skąd wiedziałeś, że o to chodzi?
 Nie odpowiedziałem, tylko zaśmiałem się w duchu i zaniosłem ją do łóżka.
-Śpij dobrze Van.- powiedziawszy to położyłem się obok niej.
-Dziękuję ci Rik. Bardzo ci dziękuję.- szepnęła i wtuliła się w moją pierś.
                                                              ***
 Wszyscy w domu Lynch’ów usnęli z nadmiaru wrażeń, jedynie Ross leżał obok Laury i wpatrywał się w jej zaniepokojoną twarz. Choć spała, łzy leciały jej po policzkach i co chwilę łkała. Młody Lynch bał się o nią więc, nie spał tylko czuwał.
*oczami Rossa*
 Nie opuszczę cię już nigdy. Kocham cię. Wiem, że wyznaję ci soją miłość tylko w moim umyślę, ale gdy nadejdzie czas pokażę ci jak wiele dla mnie znaczysz. Jesteś dla mnie wszystkim. Wszystkim co kocham.
                                                                ***

*oczami Avana*
 Ostatnie co pamiętam to zdziwiona mina Rydel. Ah! Całowaliśmy się i akurat w tym momencie musiało się to zdarzyć. Tak cudownie całuje, jej usta smakowały truskawkami... och pewnie teraz, gdy dowiedziała się, że mam raka nie będzie chciała już się ze mną zadawać. Bo co ja jej mogę dać ? Został mi góra rok życia.
 Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem nad sobą zaniepokojoną Alex, a niedaleko niej śpiącą na fotelu Ryd. Moja kochana Ryd.
-O boże Avan, ale mnie wystraszyłeś! Nei było mnie chwilę i już postanowiłeś sobie umierać bez pożegnania! Naprawdę chciałeś mi to zrobić ?!
-Alex uspokój się. Nie. Nie chciałem ci tego robić. Przepraszam.
 Od krzyków mojej siostry Ryd nagle podniosła głowę, przetarła zaspane oczy i podbiegła w naszą stronę.
-O jejku Avan, o boże wszystko dobrze? Jk się czujesz? Przepraszam, to przeze mnie. Nie chciałam. Ja…
-Ryd cicho. Uspokój się. Alex mogłabyś zostawić nas samych?
-Jasne. Jak by co to czekam za drzwiami.
-Dobrze.
-Ryd, wiem, że teraz gdy się dowiedziałaś, że mam raka to pewnie nie mam u ciebie szans, ale chcę żebyś wiedziała, że cię kocham. Będę cię kochał do końca moich dni, których niestety zostało już bardzo mało.
-Nawet nie waż się mówić, że zostało ci ich mało! Będziemy żyć długo i szczęśliwie. Kocham cię, Avanie Jogia.
 Powiedziawszy to pochyliła się nade mną i delikatnie pocałowała. Gdy oderwaliśmy się od siebie, spojrzałem w jej oczy, z których leciały łzy.
*oczami Rydel*
-Hej nie płacz - Usłyszałam jego zachrypnięty głos i podniosłam głowę. - Wszystko jest w porządku.
-Gdyby było, nie leżał byś tu - Zacisnął szczękę i mocno ścisnął moją rękę.
-Czasem zdarza się, że jednak muszę tu leżeć.
-Dużo czasu spędziłeś w szpitalu?
-Za nim się tu przeprowadziliśmy, mój najdłuższy pobyt trwał trzy miesiące - Z niedowierzaniem pokręciłam głową. - Ja... Nie chcę byś się nade mną użalała - Powiedział szeptem.
-Nie użalam się nad tobą, tylko ci współczuje.
-Współczucia też nie chce.
-Uważasz, że będę nieczuła na twoją krzywdę? Wybij to sobie z głowy - Z powrotem zamknął oczy.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Rozumiem cie, ale nie możesz wymagać ode mnie niemożliwego.
-Dobrze. Tylko, tylko nie patrz tak na mnie.
-Jak? - Spojrzał na mnie ze złością w oczach, ale przypuszczałam, że był bardziej zły na siebie niż na mnie.
-Właśnie tak. Jakbym umierał.
-Ale uwierasz - Powiedziałam cicho.
-Ale nie w tej chwili. Teraz ciesze się życiem - Uśmiechnęłam się do niego.
-Okey - Pochyliłam się nad nim i pocałowałam go w usta.
-I nie płacz.
-Już nie będę.
-Nigdy więcej.
-Nigdy.
-Obiecaj.
-Obiecuje - Pogładził mój policzek i przesunął się na łóżku robiąc mi miejsce. Położyłam się obok niego delikatnie, wtulając się w jego tors.
-Kocham cie - Szepnął.
-Wiem.
                                                                 ***
*oczami Avana*
-Mam coś dla ciebie - Zmieniłem temat.
-Co? - Spojrzała na mnie z ciekawością. Sięgnąłem pod nogi i podniosłem małą czerwoną torebeczkę. Wyciągnąłem z niej pudełko. - Co to? - Podałem jej pudełeczko, a ona uniosła wieczko.
-To prezent, jak i prośba.
-Nie rozumiem.
-To koperty i zapałki. Jest ich jedenaście. Gdy będzie kończył się miesiąc napiszesz co czułaś, co chciałaś mi powiedzieć, ale się bałaś i zapalisz jedną zapałkę. Za nas. Gdy zgaśnie wrzucisz ją razem z liścikiem do koperty. Zakleisz. Otworzę je dopiero po jedenastu miesiącach. W domu mam takie same. Moja mama wyśle ci je, gdy mnie już tutaj nie będzie. Dziś zapalisz pierwszą - Z jej oczu popłynęły łzy.
-Ja nie wiem czy dam rade - Powiedziała, kładąc głowę na moim ramieniu.
-Dasz. Dla mnie - Powiedziałem cicho. - I jeszcze jedno. Zdjęcie. Każdego miesiąca zrobimy sobie jedne. Dobrze? - Kiwnęła głową.
                                                         ***

 Gdy Rydel wróciła do domu wszyscy od razu zaczęli dopytywać się o stan Avana. Ryd opowiedziała im szybko i poszła do swojego pokoju pisać swój  pierwszy z ostatnich listów do Avana.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ .... Proszę :))

~PauLa

5 komentarzy:

  1. super, boski i świetny czekam na następny i zapraaszam do mnie '; http://rossyilaurasweatheart.blogspot.com/
    http://rossyilaurahateorlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie się doczekałam...
    Rozdział boski, zresztą jak zwykle <3
    Życzę Ci dużo weny, choć myślę, że Ci jej nie brakuje ;)
    Awww, To z tymi zapałkami było takie mega słodkie i wzruszające <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
    I miłość Rossa do Lau <3 <3 <3
    Ubóstwiam Cię!!!!
    Czekam na NEXT!
    adeczka45
    PS. Tak wiem jestem okropnym leniem, bo nie chce mi się logować...

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za spam xD
    Zapraszam do mnie http://r5-other-story.blogspot.com/
    Jest o Bad Boy'u Rossie, R5 i Laurze ;)
    Super rozdział, a to z zapałkami- zajebiste :3
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziś przeczytałam całego bloga i jest przecudowny. Ale błagam nie zabijaj Avana. To takie smutne gdy ktoś umiera na raka. Np. mój kuzyn. Błagam nie zabijaj go. Niech żyje dla Delly. Nie uśmiercaj go.
    Po Rossie i Rikerze jest moim ulubionym aktorem. Daj mu życ.
    Kocham tego bloga i pozdrawiam

    Ps. Od teraz twoja wierna fanka. Czekam na next

    Klaudia K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja droga daj chociaż znak życia. Czekam już jakiś czas. Pozdrowionka i miłego dnia Klaudia K.

    OdpowiedzUsuń