poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 18

  Po skończonej zabawie młodzież poszła na plaże. Opalali się, serfowali… ogólnie świetnie się bawili.
*oczami Rikera*
 Postanowiliśmy pograć w siatkówkę. Miałem być w drużynie z Ross’em, RyRy, Rat’em i Rocky’m , a w przeciwnej Van, Laura, Alex, Avan i Rydel. Calum i Raini postanowili pokąpać się, więc graliśmy bez nich.
 Gdy Vanessa nie złapała piłki postanowiłem się z nią troszeczkę podrażnić.
-Ale z ciebie łamaga.
-Ej, nie śmiej się ze mnie.
-A niby dlaczego??- spytałem podnosząc łobuzersko brew.
-Bo ja… każdemu może się zdarzyć, że raz nie złapie piłki.
-Raz? Tak, raz jak pomnożysz przez 4 i dodasz 2.- prychnąłem.- Jak można być taką niezdarą?
-O nie.. pożałujesz tego!- wrzasnęła i rzuciła się na mnie.
-Powiem ci Rik , że lepiej uciekaj, bo Van weszła w stan ‘zabiję wszystko co stanie mi na drodze’. – powiedziała Laura śmiejąc się.
-Że..ee… co ?! A…ale Van ja sobie żartowałem!- krzyknąłem lekko przestraszony.
-Rik uciekaj!- krzyknął Avan.
 Spojrzałem na Vanessę, która była coraz bliżej i puściłem się biegiem w stronę wody. Dziewczyna zbliżała się do mnie. Deptała mi po piętach … i wtedy się potknąłem, a że Van strasznie się rozpędziła to nie zdążyła się zatrzymać i przeleciała przeze mnie.
                                                                           ~*~
*oczami Alex*
 Haha.. myślałam, że zaraz pęknę ze śmiechu. Nie mogłam z Van i Rik’a. Na pewno będą razem. No nic poszczęściło się jej, a ona tego nie widziała. Przecież, Rik zakochał się w niej. Był w nią wpatrzony jak w obrazek. Zazdrościłam jej. Strasznie. Gdy tak rozmyślałam podszedł do mnie Rocky i uśmiechnął się.
-Hej młoda co tam?
-Jaka młoda ?! Jestem starsza od ciebie. – zaśmiałam się.
-Oj tam tylko 10 miesięcy. No nieważne. Jak się bawisz?
-Jest świetnie. Strasznie się cieszę, że wreszcie wyszłam z Avan’em z tego szpitala…
-Zaraz, zaraz jakiego szpitala?- spytał zaniepokojony.
-Bo.. bo my co roku chodzimy na badania i one trwają parę dni...no i musieliśmy zostać w szpitalu. Nie ważne. Idziemy na lody, albo coś bo zaczynam się nudzić?-spytałam z nadzieja w głosie.
-Pewnie. Za rogiem jest budka z lodami. Najlepsze w całym mieście.
-Oo to musimy tam iść i to teraz.- powiedziawszy to, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę, którą wskazywał tłumacząc mi, gdzie znajduje się budka z lodami.
                                                                          ~*~
*oczami Laury*
  Rik i Van ganiali się w tą i z powrotem jak szaleni. Znudziło mi się już patrzenie na nich, więc postanowiłam się chwilę przejść.
-Laura!- nagle za mną pojawił się Ross.
-Wystraszyłeś mnie.- powiedziałam z naburmuszoną miną.
-Przepraszam. Dlaczego odeszłaś? Coś się stało?
-Nie wszystko ok, tylko miałam już dość siedzenia w miejscu.
-Aha no to spoko. Wiesz tak się zastanawiałem… czy chciałabyś pójść ze mną do kina? Oczywiście jako przyjaciółka.
-Pewnie, czemu nie. – odpowiedziałam lekko zasmucona.
-Wszystko ok?
-Taak, wszystko ok .- choć tak naprawdę serce mi pękało, że Ross już mnie nie kocha.
                                                                          ~*~
  *oczami Rydel*
 Mieliśmy ubaw po pachy. Nie mogliśmy przestać się śmiać. Rik i Van po prostu są dla siebie stworzeni. Muszę pogadać o tym z Rikerem.
-Nad czym tak myślisz? – spytał Avan.
-A tak zastanawiam się co zrobić, żeby Rik i Van byli razem.
-Hmm… myślę, że sami sobie poradzą. – zaśmiał się.
-Serio ? Bo ja jestem świetną swatką.
-Naprawdę ? To kogo byś jeszcze zeswatała? Hmm? – powiedział zbliżając się.
-Alex i Rocky’ego, Ross’a i Laurę, Raini i Calum’a…
-Hmm no to zostałem dla ciebie ja i Ellington. – uśmiechnął się łobuzersko.
-Ell? No coś ty on jest dla mnie jak brat.
-A ja? – spytał z bananem na twarzy.
-Ty? Jesteś… ty… no… no …ty… to znaczy… ja …- nie zdążyłam wydukać nic sensownego, gdyż Avan mnie pocałował.
 Pocałował! Mój pierwszy pocałunek. Było niesamowicie. Nagle odepchnął mnie i zaczął się krztusić. Gdy zabrał rękę z ust zobaczyłam na niej krew.
- O mój Boże! Avan co się dzieję? – zaczęłam płakać.- Alex! Chłopaki! Ratunku!!!
  Upadł. Leżał na ziemi z zakrwawioną buzią. Ostrożnie podniosłam jego głowę i położyłam ją sobie na kolanach. Kołysząc się lekko wzywałam pomocy.
-O jejku Avan! Avan! Rocky dzwoń po karetkę! Szybko.- nagle przybiegła Alex z Rocky’m.
-Alex… ja… ja nie wiem co się stało. Całowaliśmy się no… no i on nagle.. e… zaczął się krztusić. Ja…ja nie wiem … czy ja mu coś niechcący zrobiłam?- wyżalałam się przyjaciółce z łzami cieknącymi po policzkach.
-Spokojnie Ryd. Już cicho. Avan ma raka. Dostał przepustkę, żeby wyjść ze szpiatla, ale… boże Rydel później tobie wszystko wytłumaczy, ale teraz musisz się uspokoić i mi pomóc. Rozumiesz?
-T…tak.


5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!! Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkoncu kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :) Zapraszam również na mojego bloga :)

    http://spelnione-marzenia-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba. Piszesz bardzo cudownie :) Proszę cię dodaj szybko kolejny rozdział.
    Ps. Zapraszam do mnie. Mam prośbę, pokomentujesz w wolnym czasie? Dopiero zaczęłam pisać XD
    http://crazy-love-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń